Zamiast tego odrzuciła kołdrę i poszła do kuchni. Wypiła szklankę wody. Wyjrzała przez
okno nad zlewem, wychodzące na podwórze, patrzyła, jak księżyc otula światłem cyprysy. Odstawiła szklankę i sprawdziła, czy wszystkie drzwi i okna są dokładnie pozamykane. Dopiero wtedy wróciła do łóżka. Spojrzała na zegarek i obiecała sobie, że za pięć godzin zadzwoni do męża i dowie się, co się, do cholery, dzieje. Bentz nie spał, szukał wiadomości, buszował w Internecie. Dlaczego morderca sióstr Caldwell, albo jego naśladowca, zaatakował akurat teraz, po dwunastu latach? Za późno, żeby dzwonić do O1ivii, więc podczas bezsennych godzin przypominał sobie wszystko o sprawie Delty i Diany Caldwell. To był koszmar, dla niego i dla rodziny, rodziców i starszego brata, też o imieniu na D... Donny? Danny? Nie... Donovan! Tak, tak miał na imię. Starszy o osiem lat od bliźniaczek, po tragedii zaopiekował się rodzicami. Najwyraźniej nie do końca mu się to udało, bo do Bentza dotarły plotki, że się rozwiedli. Wystarczyło, by zamknął oczy, a widział je znowu: nagie, zwrócone twarzami do siebie, skrępowane czerwoną wstążką, która przywodziła na myśl krew. W pierwszej chwili, kiedy je zobaczył, z trudem udało mu się powstrzymać odruch wymiotny. Ilekroć wracał myślami do dochodzenia w sprawie sióstr Caldwell, martwił się, że nie dał z siebie wszystkiego. Robił, co w jego mocy, zważywszy na to, w jakim wówczas był w stanie, ale okazało się, że to za mało. Bledsoe miał rację. Bentz zostawił wszystko na głowie Trimdada. A teraz wszystko wskazuje na to, że dwie dziewczyny straciły życie przez tego samego świra. Może gdyby wtedy bardziej się zaangażował, nie doszłoby do tego morderstwa i obie dziewczyny żyłby nadal. Po bezsennej nocy Bentz postanowił, że zaoferuje swoje usługi w sprawie nowego morderstwa. Wiedział, oczywiście, że nie zostanie na nowo pracownikiem LAPD, ale uważał, że może pomóc, służyć radą jako że był głównym śledczym w sprawie sióstr Caldwell. Powiedział to wszystko, gdy zadzwonił do byłego partnera, chcąc uzyskać więcej informacji. – Cholerny świat, Bentz, nie mogę o tym rozmawiać i dobrze to wiesz – żachnął się Trinidad. – A jeśli chodzi o to, dlaczego wróciłeś do Los Angeles, słyszałem od Hayesa – nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Muszę myśleć o emeryturze. Nie chcę tego spieprzyć. I nie powiem ci nic o podwójnym morderstwie. Ani tobie, ani mojej żonie, ani dzieciom. Ani prasie. Ani nikomu. – Prowadziłem pierwsze dochodzenie. – Zakładając, że sprawy są powiązane. – Są. – Wiesz to na podstawie trzydziestosekundowej migawki w wiadomościach? Litości. Będę szczery. Nikt w departamencie nie chce twojej pomocy. Bentz nie rezygnował. Wspomnienie morderstwa sióstr Caldwell sprawiło, że wykonał kolejny telefon. Do Hayesa. – Wiedziałem, że zadzwonisz – odezwał się policjant. – To sprawa wydziału, Bentz. Nie ma nic wspólnego z tobą. I bez tego nadstawiam dla ciebie karku. Więc nawet nie pytaj. Wszystkim nam wyjdzie to na dobre. Bentz się rozłączył, ale nie rezygnował. Kolejnym jego rozmówcą był Andrew Bledsoe. Nie ucieszył się. – Jezu, Bentz, masz czelność dzwonić po tym, jak zostawiłeś nas wszystkich z rękaw nocniku? I chcesz informacji? Oszalałeś? Wiesz, że nie mogę ci niczego powiedzieć. Do cholery, narobiłeś wystarczająco dużo szkód, kiedy tu pracowałeś. Pamiętasz? Kiedy jeszcze mogłem z tobą rozmawiać? Nie miałem na to ochoty wtedy i nie mam teraz. O co chodzi? Dlaczego dzwonisz? Bo co? Bo nikt inny nie chce z tobą gadać? – Bledsoe się rozkręcał. – Tonący brzytwy się chwyta? Nie zapominaj, dupku, że nikt cię tu nie chciał, więc czytaj gazety, jak wszyscy! Bledsoe się rozłączył, mieląc przekleństwa pod nosem. Bentz nie oczekiwał, że powitają go z otwartymi ramionami, ale szlag go trafiał, że nie ma dostępu do informacji o podwójnym morderstwie, które wedle wszelkiego prawdopodobieństwa łączyło się z jego ostatnią sprawą w Kalifornii, sprawą, której nie zdołał rozwiązać. Był wściekły, gdy zadzwoniła O1ivia. Spóźniona do pracy, zatelefonowała koło