- Ale ojciec płaci alimenty?
- Nie - wyszeptała, nie odrywając wzroku od talerza. - Nie stanowi części naszego życia. Jestem samotną matką, ale nie wpłynie to w żaden sposób na moje obowiązki w Summerhill- zapewniła. - Gdzie mieszka pani matka? - Wynajmujemy niewielki domek na przedmieściach. Mama jest wdową, z przyjemnością opiekuje się Jamiem. - Ile lat ma pani syn? - Sześć. - Czyli mniej więcej tyle co Lizzie i Amy, ale - dodał, uśmiechając się zadziornie -jest dużo lepiej wychowany. Może mogłaby pani przyprowadzać go tu od czasu do czasu? Jestem pewien, że Jamie miałby świetny wpływ na moje dzieci. - Nie sądzę, by to był najlepszy pomysł. - Dlaczego? R S - Jamie nie otrzymał od losu tego wszystkiego, co zostało dane pańskim dzieciom. Nie chciałabym, żeby poczuł się gorszy czy nieszczęśliwy, ale dziękuję za zaproszenie. Przez cały ranek padał ulewny deszcz. Rozpogodziło się dopiero około jedenastej. Willow natychmiast wykorzystała okazję, by wyprowadzić dzieci na dwór. Dosyć miała rozsądzania sporów i sprzeczek między dziewczynkami. Udali się ścieżką prowadzącą przez las do zachodniej części posiadłości. Mikey szedł, trzymając ją za rękę i nie dawał się omamić siostrom, które dokładały wszelkich starań, by odebrać go Willow. - Chodź ze mną - namawiała go Lizzie. - Daj rączkę. - Nie - oświadczył stanowczym tonem i jeszcze mocniej uczepił się ręki niani. - Lizus — zasyczała Lizzie. - Wstrętny bachor - zawtórowała jej Amy. Willow namówiła całą trójkę na grę w chowanego. Z początku trochę narzekali, ale po chwili także i Lizzie zaangażowała się w zabawę. Nawet nie zauważyli, gdy wybiła godzina pierwsza i trzeba było wracać do domu. Dzieci posłusznie zjadły kanapki i grzecznie udały się do swoich pokojów. Willow położyła Mikeya spać i zajrzała do dziewczynek, by upewnić się, że one także odpoczywają. Gdy schodziła z powrotem na dół, zobaczyła, jak jej pracodawca wychodzi ze swojego gabinetu. Towarzyszyła mu kobieta w średnim wieku. Ubrana była w złociście brązową sukienkę podkreślającą barwę jej oczu. Spojrzała na Willow przyjaźnie, ale nie kryjąc ciekawości. - Panno Tyler - Scott Galbraith poprowadził nieznajomą R S w jej stronę. - Chciałbym, żeby poznała pani naszą nową gospodynię, panią Caird. Pani Caird, to Willow Tyler, niania. - - Dzień dobry - przywitała się Willow i uścisnęła wyciągniętą dłoń gosposi. - Pani Caird zamieszka w apartamencie nad garażem - poinformował ją; Scott. - Zaniosłem już tam jej bagaże. Zamierzałem oprowadzić panią Caird po domu, ale może będzie lepiej, jeżeli pani to zrobi, panno Tyler. Zapoznają się panie...