Wykorzystujac prawdziwe przypadki. Troche faktów, troche
fikcji, musze jeszcze przyjrzec sie temu dokładniej. - Paterno bawił sie ołówkiem. - Mo¿e warto byłoby te¿ poobserwowac dom Cahillów - powiedział, marszczac brwi. - Na wszelki wypadek. - Ale po co? Paterno skrzywił sie i wypluł gume do kosza na smieci. - Sadze, ¿e ktos próbuje zamordowac Marle Cahill. - Jezu, Tony - ¿achneła sie Janet, opierajac sie o futryne. - Dlaczego? - Sprawdzam to. Na razie moge ci powiedziec, ¿e ona jest ubezpieczona na ¿ycie, ale znowu nie tak wysoko, przynajmniej według standardów panujacych wsród tych ludzi. 360 A gdyby jej stary sie wkurzył, dlatego ¿e miała romans z innym, to po co, u diabła, miałby wzywac brata, z którym była kiedys zwiazana? - Prychnał z niesmakiem. - Niestety, ona kompletnie nic nie pamieta. Gdybysmy wiedzieli, komu sie w przeszłosci naraziła, mo¿e udałoby sie uratowac jej ¿ycie. - A co wiemy? - Na razie - Paterno rozparł sie w swoim krzesle - nie wiemy nic. - Gdzie wyscie sie, u diabła, podziewali? - spytała Eugenia, kiedy Nick i Marla staneli we frontowych drzwiach. Wygladała na zdenerwowana, a na rekach trzymała Jamesa, który marudził i popłakiwał. - Nie było was całe godziny. - Przepraszam, to moja wina - powiedziała Marla, biorac syna z rak babci. - Co słychac, kolego? - spytała uszczesliwiona, ¿e przestał płakac i spojrzał na nia wielkimi, ciekawymi oczyma. - Tak lepiej, co? Miałam kilka spraw do załatwienia - zwróciła sie do tesciowej. - A potem wstapilismy jeszcze na komisariat. W koncu zło¿yłam oswiadczenie dotyczace wszystkiego, co mi sie przypomniało o wypadku. Zabrało nam to wiecej czasu, ni¿ sadziłam. Starsza pani sciagneła usta z niezadowoleniem, ale Marla postanowiła, ¿e nie da sie wpedzic w poczucie winy. - Zaraz bedzie kolacja - oznajmiła Eugenia. - Swietnie. Zjadłabym konia z kopytami. - Na mysl o jedzeniu Marli zaczeło burczec w brzuchu. Pierwszy prawdziwy posiłek, odkad usunieto jej druty z ust. - A gdzie jest Cissy? - Miała dzis lekcje jazdy konnej. Lars ju¿ po nia pojechał. Powinni byc tu lada chwila. - To dobrze, bo chciałabym z nia porozmawiac. Powiedz jej o tym, prosze, jesli pierwsza sie z nia spotkasz. - James znowu zaczał marudzic i Marla zabrała go do kuchni, gdzie szybko odszukała butelke i od¿ywke dla niemowlat. 361 Kucharka Elsa stała przy gazowych palnikach, drewniana ły¿ka mieszajac sos ¿urawinowo-pomaranczowy. W stojacym obok garnku dochodziły ziemniaki. Miedziane rondle i przybory kuchenne z nierdzewnej stali połyskiwały na półkach, z belek stropowych zwieszały sie wiazanki aromatycznych ziół, a w całym pomieszczeniu unosił sie zapach pieczeni wieprzowej. Marla poczuła, ¿e slinka