- Nie, dziękuję. - Zerknęła na Kahlego, który leżał w kącie na
swoim materacyku. - Wypuszczałeś go już? - Tak. - Matthew zdjął z haczyka kubek i nalał trochę mleka. - Żadnych pretensji, mam nadzieję? - Nie, wszystko w porządku. Chociaż... pamiętam, że ci wspominałem o mojej kiepskiej orientacji w terenie. - Owszem - przyznała z uśmiechem Flic. 8. - Naprawdę uważasz, że zrobiła to celowo? - Nie wiem, Karl, ale według mnie na pewno nie zgubiła tej bransoletki. - Na pewno? 50 - Nie mam najmniejszych wątpliwości. - To chyba lekka przesada. - Wiem. - Matthew milczał przez chwilę. - Sam sobie w duchu powtarzam, że dopatruję się zbyt wiele w zwykłym zbiegu okoliczności. - Jesteś przygnębiony - zauważył uprzejmie Karl. - Ja? - Matthew starał się panować nad głosem. - Raczej wkurzony! W poniedziałkowy wieczór, dobrze po szóstej trzydzieści, w otwartej hali biura projektowego na drugim piętrze, gdzie młodsi architekci pracowali w swoich boksach, nie było już żywego ducha, ale Matthew nie miał pewności, czy ktoś w zasięgu jego głosu nie ślęczy do późna przy robocie. Firma VKF po godzinach była jedynym miejscem, gdzie mógł swobodnie rozmawiać o incydencie z bransoletką. - Najbardziej wkurza mnie to, że sądziłem, iż okres ząbkowania mamy już za sobą. I wściekam się na samego siebie, bo może to moja wina, że ona aż tak mnie nie cierpi, by grać ze mną w ten sposób. - Paskudny rodzaj gry - zauważył Karl. - Ale jednak tylko gra. - Matthew wytworzył sobie wreszcie jasny pogląd na sytuację. - Ani przez chwilę nie sugeruję, że Flic miała złe zamiary. Raczej zamierzała mnie trochę podrażnić, a przede wszystkim wystrychnąć na dudka. - Nie rozumiem, czemu nie obgadałeś tego z Karoliną. - Bo to mój problem, nie chciałem jej martwić. - Może jednak się mylisz. Może Flic naprawdę zgubiła bransoletkę? No właśnie, zreflektował się Matthew, kiedy już po rozmowie siedział, patrząc w przestrzeń. Oto główny powód, dla którego nie zwierzył się żonie z podejrzeń. Karl, jako jego przyjaciel, nie miał powodu, by trzymać stronę dziewczyny, a nawet on uznał, że Matthew widzi nieistniejące problemy. Cóż dopiero Karo, ich matka? - Jeszcze pracujesz? Matthew obrócił się na krześle. W drzwiach jego boksu stał Phil Bianco. - Już kończę. - I załatwiasz prywatne telefony? - Oprawki okularów Phila błysnęły złotem. - Dzwoniłem do przyjaciela w Berlinie. I użyłem mojej własnej karty AT&T.