bardziej prawdziwa ni¿ wszystko, co do tej pory słyszałam.
- Nie był zachwycony twoja wizyta. - On mnie nienawidzi. - Przynajmniej dzisiaj - sprostował Nick. Marla patrzyła przez okno na zielone wzgórza. - Nie wiem, co mam sadzic o wszystkich opowiesciach o tym, jak blisko byłam zawsze z ojcem, jak zasypywał mnie prezentami, jak byłam jedynym swiatłem jego ¿ycia? Mam wra¿enie, ¿e jest w tym mnóstwo przesady. A mo¿e w ogóle nie ma w tym ani zdzbła prawdy. Odkad wyszłam ze spiaczki, mam dziwne przeczucie, ¿e bylismy sobie obcy. ¯e nie przepadalismy za soba. - Spojrzała na Nicka z ukosa. – Delikatnie rzecz ujmujac. - Nie wiedziała, czy smiac sie, czy płakac. Cała ta sytuacja była absurdalna. Ale tak¿e przera¿ajaca. Smutna prawda była taka, ¿e Marla miała wielu krewnych, ale z nikim z całej rodziny nie czuła sie w ¿aden sposób zwiazana. Z nikim, poza Jamesem i Nickiem. Ani z córka. Ani z me¿em. - To tyle, jesli chodzi o ojcowskie uczucia - mrukneła. - Ciekawe, dlaczego twierdził, ¿e byłam tam wczesniej z Aleksem? - Pielegniarka mówiła, ¿e on traci czasem kontakt z rzeczywistoscia, ¿e bierze silne srodki przeciwbólowe. - Nick zwolnił przed zakretem. Droga biegła teraz nad brzegiem zatoki. - Wierzysz w to? - Marla spojrzała na niego twardo. - Nie wiem. Cos tu nie gra. - Amen. - Chyba spytamy o to Aleksa. - Zapowiada sie wiec interesujaca rozmowa przy kolacji - odparła Marla i umilkła. Jej ojciec uwa¿a ja za kogos obcego, za intruza. Zachowywał sie tak, jakby była kims innym. Jakby kobieta, która nazwał dziwka, próbowała mu wmówic, ¿e jest 322 jego córka. Czy majaczył, czy mówił o czyms, co naprawde zdarzyło sie w jego ¿yciu? - Wiedziałas o tym, ¿e lwia czesc majatku Conrada dostanie sie po jego smierci Jamesowi? - spytał Nick. - Jamesowi? Majatek mojego ojca odziedziczy mój syn? - To jakies szalenstwo. - Tak. - Chwileczke. - Marla podniosła obie rece w obronnym gescie. -Skad to wiesz? - Odrobiłem prace domowa. - Weszyłes. Nick właczył radio. Z głosników popłyneła reklama telefonów komórkowych. Nick znalazł inna stacje i samochód wypełniły dzwieki starej piosenki Billy'ego Joela. - Nazwij to, jak chcesz. Próbuje sie tylko dowiedziec, co sie tu własciwie dzieje. - Ja te¿ - powiedziała Marla, choc czuła sie troche zbita z tropu. Nie bardzo podobała jej sie mysl, ¿e Nick mo¿e wiedziec wiecej ojej ¿yciu ni¿ ona sama. - Jestes pewny co do testamentu Conrada? - Absolutnie pewny. Wiem to od prywatnego detektywa,