żeby pokręcić się po bankach.

  • Subisława

żeby pokręcić się po bankach.

11 August 2022 by Subisława

Rainie kiwnęła głową. Resztę wieczoru Luke planował spędzić patrolując okolicę domu O’Gradych. Zawsze poważnie traktował swoje przyjaźnie. – Zostałeś jeszcze ty, Quincy. Masz coś na temat Shepa i No Lavy? – Co? – Luke wyprostował się sztywno. Nie było go podczas dyskusji dotyczącej niejasności w zeznaniach szeryfa. – W porządku – Quincy uspokajająco podniósł rękę. – Nic z tego nie wyszło... – No myślę, do diabła! – warknął Luke. – Nikt nie widział – ciągnął spokojnie agent – żeby Shep wchodził na teren szkoły przed strzelaniną. Poza tym według dziennika patrolu tuż po pierwszej był przy sklepie żelaznym Hanka. I Hank to potwierdza. W tej sytuacji wątpliwe jest, czy Shep miałby czas dotrzeć do K-8 i popełnić morderstwo przed pierwszą trzydzieści. – Zaglądałeś do dziennika patrolu? – Luke nadal sprawiał wrażenie urażonego. Quincy udał, że nie słyszy. – Możemy go więc wykluczyć. Zostaje mi osoba, która wysyłała do Danny’ego emaile, używając adresu NoLava@aol. com. Dowiedziałem się paru rzeczy. Po pierwsze, według Sandy O’Grady adres No Lava należał do Melissy Avalon. – Melissa Avalon pisała do Danny’ego? – zdziwił się Sanders. Quincy pokręcił głową. – Nie sądzę. Widywała go codziennie, więc nie było takiej potrzeby. Poza tym w czwartek zaglądałem do rejestru użytkowników AOL, ale No Lavy tam nie znalazłem. Dziś po południu konsultowałem się z technikiem z AOL. Według logów serwisowych No Lava figurował w ich katalogu do osiemnastej w poniedziałek, kiedy konto zostało zamknięte z poleceniem usunięcia wszelkich danych. Mogę się założyć, że to sprawka mordercy. W tym samym czasie wyczyścił lub wyczyściła twarde dyski szkolnych komputerów. – Wyczyściła? – powtórzył Luke. Quincy zacisnął usta. – W rozmowie z Mannem Danny sugerował, że jego korespondent jest kobietą. Ciekawa ewentualność. Tylko nie podoba mi się, że słowa Manna są jedynym świadectwem w tej sprawie. Z drugiej strony, tłumaczyłoby to parę rzeczy. Braliśmy pod uwagę wielu podejrzanych, ale zawsze to byli mężczyźni. A Bóg jeden wie, że Danny’ego ciągnie bardziej do kobiet... Myślę tu o jego matce i Melissie Avalon. Pod wieloma względami byłby chyba bardziej podatny na wpływy kobiety. – Może pani Vander Zanden dowiedziała się, co wyprawia jej mąż – powiedział z namysłem Sanders, podchwytując wcześniejszą sugestię Quincy’ego. – A może Angelina domyśliła się w końcu, jaką rolę odgrywa w życiu szacownego pana Avalona – dodał Luke. – Pewnie nie jest miło uświadomić sobie, że mąż traktuje cię jako zapchajdziurę po córce, która niestety dorosła. Wszyscy jednocześnie spojrzeli na Rainie. – Co? Tylko z powodu podwójnych chromosomów X mam w jakiś magiczny sposób wiedzieć, co popycha kobiety do zabójstwa? Luke wyglądał na zażenowanego. Ale Sanders kiwnął głową, jakby to rozumiało się samo przez się. Rainie wymownie przewróciła oczami i zaproponowała: – Zbierzmy wszystko, co mamy, do kupy. Po pierwsze, ktoś jeszcze był zamieszany we wtorkową strzelaniną. Zgodnie pokiwali głowami. – Ta osoba ma co najmniej metr sześćdziesiąt piąć wzrostu, zna się na komputerach i na broni. – I to jeszcze jak. – Sanders wydobył z teczki szarą obwolutę. Szarą, pod kolor rewolweru? Chryste, ci chłopcy z policji stanowej mają chyba za dużo wolnego czasu. – Spisałem tutaj aktualne informacje na temat broni. Powinno się wam spodobać... Przynajmniej spece od balistyki są z siebie zadowoleni. Chcą to opisać jako wyjątkowo interesujący przypadek. Więc tak, pani patolog zidentyfikowała jeden pocisk kaliber 22 bez bruzd, za to ze śladami polimeru. Znaleziono też jedną łuskę z trzydziestki ósemki z

Posted in: Bez kategorii Tagged: co znaczy vintage, najnowsze odcinki m jak miłość, fryzury męskie wysokie czoło,

Najczęściej czytane:

Nowe życie.

No, to jeszcze zobaczymy. Moją uwagę zwraca jedno zdjęcie tej suki, na którym patrzy prosto w obiektyw. O1iviajest na tej fotografii spokojna, uśmiecha się lekko, jakby znała jakiś sekret, jakby ... [Read more...]

a, nie zawija się go w cholerną folię i nie wsadza do eleganckiej skórzanej torebki, jeśli nie chce się zwrócić na siebie uwagi. Albo zagrać policji na nosie, mówiąc: „Hej, gliny! Patrzcie. Ja to zrobiłem, głupki. Jestem od was sprytniejszy”. Poszedł do stołówki, gdzie dolał sobie kawy i przywitał się z kilkoma policjantami. Wciąż studiując raport, przeszedł między boksami do swojego gabinetu. Jak tylko szczegóły dotyczące śmierci Rebeki ujrzą światło dzienne, prasa rzuci się na tę sprawę jak hieny na padlinę. Zaczną się spekulacje na temat seryjnego mordercy, który zabija ludzi powiązanych z Montgomerymi. Nadszedł już chyba czas, by do akcji wkroczyły oddziały specjalne i FBI. To nawet nie taki zły pomysł. Owszem, zawsze były jakieś tarcia, zwykle szło o przepisy albo o zakres kompetencji, ale w zasadzie nie miał nic przeciwko federalnym. Reed pracował już kiedyś z Vitą „Marilyn” Catalanotto, miejscową agentką. Była w porządku, choć trochę apodyktyczna. Właściwie nawet bardzo apodyktyczna. Przeniesiono ją z Bronksu w Nowym Jorku. To wiele wyjaśniało. Jezu, ostatnio w policji jest pełno kobiet. Wszystko przez te bzdurne gadki o wyrównywaniu szans. Szumiały maszyny biurowe, za drzwiami dzwoniły telefony. Ktoś opowiedział nieprzyzwoity dowcip, Reed usłyszał tylko końcówkę, po której z boksów pod oknami dobiegł go śmiech. Niewiele go to obchodziło. Miał ważniejsze sprawy na głowie. Przede wszystkim zabójstwa w rodzinie Montgomerych. Nie żyli córka, matka, ojciec, mąż i teraz pani psycholog, a także kilkoro rodzeństwa Caitlyn Bandeaux. Wygląda na to, że zbliżenie się do niedawno owdowiałej pani Bandeaux jest cholernie niebezpieczne. Reed usłyszał kroki i podniósł głowę. Wysoki mężczyzna napierał prosto na niego. Miał regularne rysy twarzy, kolor skóry zdradzał latynoskie pochodzenie, ciemna, zadbana bródka zdobiła mocno zarysowaną szczękę. - Pan Reed? - zapytał, patrząc na niego dużymi, poważnymi oczami. W jednym uchu błysnął kolczyk. Mimo upału młody elegancik ubrany był w czarną skórę. Na pierwszy rzut oka wydawał się twardzielem, ale pod pozorami arogancji Reed dostrzegł szczerość i żarliwość. - Tak, to ja. - Wyprostował się. - Reuben Montoya z policji w Nowym Orleanie. - Montoya otworzył portfel i Reed spojrzał pobieżnie na odznakę. Wyglądała na prawdziwą. - Słyszałem, że Lucille Vasquez wyjechała z miasta. - Montoya schował odznakę do wewnętrznej kieszeni kurtki. - Zgadza się. - Reed wskazał mu krzesło. - Pojechała do siostry na Florydę. Szuka pan jej córki, prawda? Marty? Ciemne oczy Montoi zabłysły, a zaciśnięte usta pobielały. - Zniknęła sześć miesięcy temu. - To pańska znajoma? - Tak - przyznał Montoya. - Bardzo dobra znajoma. - Rozmawiałem wczoraj wieczorem z jej matką. Od dawna nie widziała Marty i wcale nie wygląda na zaniepokojoną. Chyba raczej czuje się dotknięta jej milczeniem. W każdym razie nie ma pojęcia, gdzie jest jej córka. - Jest pan tego pewien? - Mógłbym się założyć o swoją odznakę, że to prawda. ...

188 - Cholera! - Montoya zacisnął usta i pogrzebał w kieszeni kurtki, jakby szukał nieistniejącej paczki papierosów. - Sprawdziłem informacje o zaginionych i dowiedziałem się, że w pobliżu wyspy St. Simons wyłowiono ciało kobiety. - Pomyślał pan, że to może być Marta? Skąd się pan tak szybko o tym dowiedział? - Postarałem się. - Był bardzo pewny siebie. Hardy. Reed od razu go polubił. - Przywiozłem dokumentację stomatologiczną. - Ma pan ją przy sobie? - To już zaczynało wyglądać trochę dziwnie. - Kopię. Ale do identyfikacji wystarczy. - Czy nie jest pan w to zbyt mocno zaangażowany? - zapytał Reed. - Niektórym tak się wydaje. Ale się mylą. - Może powinien pan trochę odpuścić. Spojrzeć na to z perspektywy... A znaleziona kobieta to nie Marta Vasquez. - Nie? - Odetchnął z ulgą, unosząc szerokie ramiona. - Jest pan pewien? Reed podsunął mu raport. - Tak. Montoya zaczął czytać. Gdy przeszedł do opisu sekcji zwłok Rebeki Wade, twarz mu stężała. - Chory sukinsyn z niego. - Albo z niej. - Kobieta? - Bardzo możliwe. - ...która obcina ofiarom języki. - Na to wygląda. - Cholera! - Montoya dopiero teraz usiadł. - Zetknąłem się już z kilkoma pokręconymi facetami. Dwóch miało naprawdę nieźle porąbane. Jeden mówił o sobie Ojciec John, a drugi nazwał się Wybrańcem. Seryjni zabójcy. Obaj mieli dziwne religijno-sadystyczne odchylenie. - Nasz zabójca wybiera osoby związane z jedną bogatą rodziną - powiedział Reed. Może warto, by Montoya rzucił na sprawę świeżym okiem. Facet miał spore doświadczenie. Reed czytał o tych seryjnych mordercach z Nowego Orleanu. Niezłe świry. To właśnie Montoya pomógł ich złapać. - Za godzinę miałem jechać do St. Simons, żeby to sprawdzić. - Wskazał na raport. - Mogę się z panem zabrać? - zapytał Montoya. - To chyba niezły pomysł. - Reed pomyślał, że przyda mu się wszelka pomoc. Ktokolwiek wykańczał Montgomerych, robił to niezwykle sprawnie i coraz bardziej zwiększał tempo. - Nasza ostatnia ofiara nie wygląda zbyt dobrze - dodał. - Przeleżała trochę w wodzie. - Nie ma problemu. Reed spojrzał Montoi prosto w oczy, ale ten nie odwrócił wzroku. Nawet nie mrugnął. Nada się. Tropiąc tych zabójców, niejedno już widział. - Zabieram pana. - Co Rebeka Wade ma wspólnego z rodziną Montgomerych? Reed opowiedział mu o jej powiązaniach z Caitlyn Montgomery Bandeaux, gdy z korytarza dobiegły ich szybkie kroki Morrisette. Wpadła do pokoju uśmiechnięta jak kot, który dobrał się do śmietanki. - Zgadnij, co mam! 189 ... [Read more...]

Rick Bentz będzie cierpiał do końca życia.

Wiedziała o tym. Wiedziała też wariatka. Już niedługo będzie po wszystkim, chyba że wydarzy się cud. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 domweselny.radom.pl

WordPress Theme by ThemeTaste